Indeks MSCI World, przedstawiający zmiany cen akcji na rynkach rozwiniętych, spadł o 3,1%. Za zniżki odpowiedzialna była przede wszystkim Europa Zachodnia: europejski Stoxx 600 stracił 5,2%. Spadły ceny akcji m.in. w Niemczech: DAX zniżkował 9,4%.
W Europie Zachodniej wybuchła druga fala pandemii. W wielu krajach – m.in. we Włoszech i we Francji – liczba zgonów była niższa, lecz liczba zdiagnozowanych zachorowań była większa niż wiosną. Inwestorzy zaczęli oczekiwać ponownego zamknięcia gospodarek. Wydaje się, że rządy próbowały znaleźć środek między ratowaniem życia mieszkańców a podtrzymaniem funkcjonowania gospodarek. W efekcie nowy „lockdown” może być mniej dotkliwy niż pierwszy, wiosenny, lecz może trwać dłużej.
Obawy przed zamknięciem krajów są łagodzone przez wiarę w działania banków centralnych. Inwestorzy wydają się powszechnie wierzyć w to, że w razie potrzeby banki centralne będą wciąż zapewniały agresywne wsparcie monetarne – i nadal będzie udawało im się to robić bez wyraźnego zwiększania inflacji.
W Stanach Zjednoczonych spadki cen akcji były mniejsze niż w Europie: S&P 500 stracił 2,8%, a NASDAQ Composite zniżkował 2,3%. W Stanach Zjednoczonych latem pierwsza fala pandemii nie wygasła tak, jak w Europie, a jesień nie przyniosła tak dużego wzrostu liczby zdiagnozowanych przypadków, dlatego druga fala pandemii nie stała się tak dużym problemem dla inwestorów. Inwestorzy obserwujący wydarzenia w Stanach Zjednoczonych żyli natomiast nadchodzącymi wyborami: prezydenckimi i do Senatu. Żaden z kandydatów na prezydenta nie był jednoznacznym ulubieńcem inwestorów; prawdopodobnie rynki najlepiej przyjęłyby zwycięstwo jednej partii zarówno w wyborach prezydenckich, jak i w wyborach do Senatu – taki wynik ułatwiłby wprowadzanie kolejnych pakietów mających pobudzić gospodarkę. Wydaje się jednak, że zbliżające się wybory nie miały istotnego wpływu na ceny akcji.